Jak dla mnie bardzo dobra komedia, niektóre momenty były naprawdę świetne, nie rozumiem czemu większość ten film krytykuje.
Może spora część tu piszących nie pamięta starych filmów z serii Różowa Pantera, i nie są przyzwyczajenie do takiej konwencji, ale to tylko moje przemyślenia i nie chciałbym uogólniać.
No ja nie oglądałem, starych masz rację, ale to niczego nie zmienia. WG mnie, nowe różowa pantery to świetne komedie:)
I właśnie dlatego, że nie uczyłeś się dialogów ze starych na pamięć, masz szansę obejrzeć normalnie ten film. Ja przeszłam to z ekranizacjami Tolkiena. Spałam z LOTR pod poduszką, a potem cokolwiek by Jackson nie wymyślił, było be, bo nie tak, jak u J.R.R. Paranoja.
Wersje są po prostu odmienne, ale wydaje się, że niektórzy zamknęli starą na dwa łańcuchy i trzy zamki w skarbcu.
Już dawno obejrzałem stare Różowe Pantery i poza pierwszą, nudną trochę częścią, pozostał są świetne:)
Ja jestem fanem i filmowego i książkowego LOTR-a, ale uważam, że Jackson postąpił w pewnych momentach lepiej niż Tolkien.
Może nie bardzo dobra, ale dobra z minusem. Fakt: jest kilka scen z których można się pośmiać, ale całokształt produkcji nie wywiera (przynajmniej na mnie) jakiegoś pozwalającego wrażenia. Ot, średniej klasy komedia nawiązująca do serii, którą z czystym sumieniem można nazwać kultową.
Nie zapominaj, że ja jej nie widziałem, więc oceniam tak, jakby to był oryginał i dla mnie jest bardzo dobry:)
Też nie rozumiem tego, że non stop ktoś się czepia tej komedii. Fakt, może nie dorównuje pierwowzorowi, no ale wątpie czy ktokolwiek to zrobi, ale jest całkiem przyjemna do oglądania, a jak nie przepadam za Martinem, tak akurat w tym filmie mi się podoba.
Dla kogoś, kto widział starą serię z Peterem Sellersem, "Różowa Pantera" w konwencji "Nagiej broni" ociera się o profanację. Nie mam nic do Steva Martina; po prostu scenariusz jest do dupy.
Bardzo dziwne stwierdzenie, jestem świeżo po maratonie wszystkich części i ja nie widzę żeby tutaj była inna konwencja. Przecież tutaj slapstick Clouseau jest taki sam a nawet mniej przeszarżowany i jest mniej głupot.
Ostatnio obejrzałem wszystkie i musze przyznać, że te nowe bardziej mi odpowiadają. Może Cluseau Martina jest większym idiotą, ale bywa naprawdę bardzo zabawnie, uśmiechnąłem przynajmniej się kilka razy, polubiłem bardzie Reno, a w Emily Mortimer niemal się zakochałem. W starych było albo nudnawo, albo śmiech był naciągany (np. wszystkie przebieranki i bitwy z Kato bardzo marne). Wiem, ze to "urok" kina tamtych lat, ale stara Pantera mnie nie przekonała.